Może nie było by w nim nic zaskakującego gdyby nie zastosowana w nim unikatowa formuła oil-to-foam. Innymi słowy olejek ten w zetknięciu z naszą wilgotną twarzą staje się lekką pianą. Zacznijmy jednak od początku. Jak tylko się u mnie pojawił nie byłam zbyt pozytywnie do niego nastawiona. Zapytacie pewnie dlaczego ? Wszystko przez skład. Naczytałam się że nie będzie żadnego pożytku z kosmetyku, który w swoim składzie ma parafinę. W przypadku tego olejku jest ona na 1 miejscu. Długo więc leżał u mnie nie ruszany. Nie mogłam jednak skazać go na zapomnienie bez uprzedniego sprawdzenia jego działania. Nie bez znaczenia było również jego opakowanie, tak urocze że aż chce się sprawdzić co jest w środku ! 140 ml buteleczka zaopatrzona jest w bardzo wygodną pompkę, ułatwiającą dozowanie produktu. Użycie jest mega proste, zwilżamy twarz, pompujemy 2 miarki i masujemy masujemy ;) Wytworzy się lekka oleista piana, nie podrażnia oczy więc można śmiało używać go do demakijażu, jeśli tylko był on delikatny - totalnie nie radzi sobie z mocnym makijażem czy wodoodpornym tuszem do rzęs. Z tego względu o wiele lepiej sprawdza się rano i to właśnie wtedy go używam. U mnie parafina nie działa zapychająco ani negatywnie na cerę więc śmiało go używam. Olejek jest bardzo delikatny, zostawia wrażenie nawilżenia i odświeżenia.
Dodam również że w tej serii pojawiły się inne produkty m.in kojąca woda różana ( w którą muszę koniecznie się zaopatrzyć, serum olejek i krem do twarzy. Mimo że seria przeznaczona jest do skóry wrażliwej to śmiało mogę ją używać przy mojej mieszanej cerze.